poniedziałek, 24 października 2011

Chwile prawdy


Od przeprowadzki do Krakowa minęło już 3 tygodnie, w tym czasie nie znalazłem „konkretnej” pracy, stażu bądź innego zajęcia, które w jakimś stopniu dały by mi pitoki. Niemniej jednak zyski jakieś są, choć są to jednak "przemyślenia" a nie pieniądze. Niestety nie startując z życiem od początku chodziło mi raczej o pieniądze, ale nie poddaje się i wciąż zmierzam przed siebie, zobaczymy co los przyniesie. Naturalnie nie wszystko w rękach losu pozostawiam, sam też trochę popracować muszę nad tym aby i mi się w końcu zaczęło darzyć w tym nieszczęsnym dla mnie roku.
            Jak w tytule, następują teraz momenty przełomowe, być może w tym tygodniu dowiem się kiedy w końcu się obronię. Docelowo miał być to piątek ale to bardziej wishfull thinking niż fakt. Mój promotor jest hardcorem! A ja chciałbym mieć to już jak najszybciej za sobą aby móc zająć się normalnym poważniejszym życiem. Zwłaszcza że praca jest napisana już od półtora miesiąca (sic!).
            A więc nadchodzą zmiany, pierwsza praca, obrona, i kombinowanie jak tu przetrwać do następnego miesiąca, żeby na wszystko starczyło i naturalnie zaoszczędzić parę klepaków. Długo nad tym wszystkim myślałem i nic konkretnego do głowy mi nie przychodzi. Mam trochę dość czytania tych wszystkich wspaniałych historii w Internecie o tym jak zarobić 10000 w godzinę, czy jak szybko się wzbogacić, żenujące to. Żenujący są ludzie, którzy zarabiają na naiwności innych. Choć z drugiej strony, marketingowej, podziwiam ich, potrafią stworzyć jakąś głupotę i trzepać na tym kasę. Bardzo chciałbym zarabiać cos za pomocą Internetu. Wiem co mi jest do tego potrzebne, wiem mniej więcej jak stworzyć profesionalną stronę Interetową. Wiem to może za dużo powiedziane, poprostu dużo czytam na ten temat, a to co czytam wydaje się sensowne. Przypuszczam, że podążanie za pewnymi wskazówkami od bardziej doświadczonych ludzi, mogło by skutkować tym, że w końcu zacznę zarabiać z pisania w necie.
            Bardzo spodobał mi się Wordpress, bawię się nim już od jakichś 2 tygodni dopiero a już jestem zakochany :D Marzy mi się obecnie swoja strona internetowa, blog, cos w ten deseń. Bo chciałbym się przenieść z blogspota by mieć swoje własne miejsce w sieci i starać się stworzyć swoją pierwszą "markę", dodatkowo profesionalnego funpaga, na którym zgromadziłbym mała społeczność. Jest to trudne zadanie wymagające wielu godzin dość ciężkiej pracy, ale chyba jestem gotów podjąć je :) martwi mnie tylko mój słomiany zapał. W końcu postanowiłem zrobić zamach na swoją przeciętność, a że w tym temacie to się tak naprawdę chyba nie wiele dzieje, to czas co by dziać się zaczęło.
            Ostatnio mam zajebistą potrzebę samorealizacji, wg. Maslova potrzeba samorealizacji jest na szczycie potrzeb człowieka. I mi ten szczyt właśnie wbija się w dupsko i każe zrobić cos dla świata. Cos co będzie miało jaką wartość, cos z czego ktoś będzie mógł skorzystać i powiedzieć, że to jest "dobre, potrzebne".
            Jak na złość w momencie gdy odczuwam największą potrzebę, na przeszkodzie stają kwestie finansowe, założenie strony, domena + hosting wyniesie mnie ok. 50 zł, których teraz kompletnie nie mam. aaaah naturo przebrzydła !!! Jutro wystawie parę rzeczy na allegro, i w końcu zaloguje się na moje konto bukmacherskie, nie grałem już chyba z pół roku przez te zasraną ustawę hazardową, do dziś dzień nie wiem czy jak wypłacś z tamtąd to mnie nie ścigną. Mam tam trochę wygranej kasy, która mogła by pomóc zmienić parę rzeczy !:)
            A i zacząłem przygodę z projektem 750 słów dziennie. Generalnie lubię pisać to co mi ślina na język przyniesie :) o tym projekcie przeczytałem na jakimś blogu, chodzi o to żeby przez 30 dni pisać 750 słów dziennie, to jest około 3 strony A4, program liczy te słowa, a później podaje statystyki szybkości pisania i takich tam. Chcę to ukończyć by poprawić swój warsztat pisarski, i by jak piszą w ogłoszeniach o pracę mieć "lekkość pióra".
            Z ważnych rzeczy jeszcze jedno, razem z kumplami startujemy z mała firmą w inkubatorze przedsiębiorczości. Na razie nie bedś zapeszał jaka to firma, ale gdy tylko się obronimy to ruszamy do akcji, mamy szansę na powodzenie choć liczymy się z tym, że ani grosza nie zarobimy przez najbliższy rok na tym a kosztu mimo to trzeba będzie ponosić, wyniesie nas to ok 100 zł miesięcznie. Uznaliśmy że to nie wielka cena jak za szansę zaistnienia na rynku :) W pewnym momencie myślałem nawet żeby samemu założyć działalność z usługą robienia badań studentom, ale wole to robić chyba z undergrandu prywatnie, zawsze jakieś zlecenie się trafi i nie trzeba się przejmować podatkami ani niczym innym, czysty freelancing :)
            Kurcze startować chcę ze wordpressem a nie potrafię zadbać sobie o ruch na moim obecnym blogu... szczerze mówiąc nie chce mi się. Skoro teraz mi się nie chce to jak do licha sprostam tworzeniu profesionalnego bloga ! ahhh wszystko jest tak zajebiście zależne od chęci i pozytywnych nawyków że nadziwić się nie mogę jak ludzie tworzą fajne strony i mają tyle zapału, który potem pozwala im być dumnym z tego co stworzyli.

czwartek, 13 października 2011

Wrażenia po pierwszym tygodniu

         Jestem totalnie spłukany, to na razie mój największy problem, który pociąga za sobą każdy kolejny :/ jak to mówią bez forsy idzie jak kurwie w deszcz. Dosłownie ;/ ale nie poddaje się. Myślałem, że od razu w krk znajde jakąs konkret prace i będzie fajnie, ale póki co nie zanosi się. To znaczy zanosi się CV, ale odzewu ni hu hu. Nie czarujmy się nie skończyłem najlepszej na świecie uczelni, na kierunku na który jest „zapotrzebowanie”…jak to parszywie brzmi. I te wszystkie reklamy w telewizji…studiuj z NAMI na kierunku zamawianym przez…[coś tam coś tam]…, Liczą się tylko kierunki techniczne, tylko politechniki !! humanistyczne studia to strata czasu i życia! Dołujące to mega jest, trzeba przyznać. Pewnie te spoty działają i coraz więcej ludzi idzie na studia techniczne, ale z drugiej strony nie wszyscy mają tak wykształconą umiejętność abstrakcyjnego myślenia jak studenci robotyki i innych kierunków „niezbędnych” dlatego to ewidentne faworyzowanie jednych kosztem drugich jest żenujące. Prawda jest taka, że człowiek po studiach humanistycznych również ma wszelką wiedze do tego by poradzić sobie na rynku pracy. Jest nauczony myślenia, kombinowania (w pozytywnym sensie), i kilku innych niezbędnych rzeczy do tego żeby znaleźć swoje miejsce na rynku pracy. Niestety spycha się nas od razu na margines, a część z nas totalnie się załamuje, nie próbując nawet podejmować rękawic na rynku pracy.
            Dlatego, trzeba zacisnąć zęby i udowodnić sobie i innym, że jak się chce to się potrafi. Przykładem tego niech będą błyskotliwe kariery ludzi którzy nie pokończyli żadnych studiów a dzięki samozaparciu osiągnęli bardzo dużo.

Przeprowadzka do Krakowa

W końcu coś się udało ! Tak jak postanowiłem, tak zrobiłem. W piątek przeprowadzi­łem się do Krakowa. Zawsze uważałem, że ciągle trzeba iść do przodu, bo stojąc w miejscu nigdzie dojść nie można. No i w związku z tym zapadła decyzja o przeprowadzce. Kraków to z jednej strony większy rynek pracy, no ale z drugiej, większa konkurencja. Myślę, że jakoś dam rade. Daje sobie miesiąc, góra dwa, na znalezienie pracy. Nie byle jakiej pracy tylko konkretnej. Jeśli w ciągu półtora miesiąca nie znajde pracy takiej jaka mi się podoba, zatrud­nie się gdzieś gdzie mi się nie podoba, np. call center :/
            Grunt żeby nie siedzieć w domu, zarobić jakiś kwit, dzięki czemu pokończyć jakieś kursy. Nie ukrywam, że na ratowniku WOPR mi teraz najbardziej zależy. Zobaczymy jak to będzie, najważniejsze, że mi się chce, bo mimo wszystko, sądząc po opiniach znajomych o moim wyjeździe, nie każdy miał by na tyle odwagi by odciąć się od przeszłości i zostawić za sobą to wszystko co budowało się przez 5 ostatnich lat. Nie jestem nadto sentymentalny więc jakoś mi nie szkoda przeszłości, choć wiadomo, gdy wpadnę w rutynę pracy to zatęsknię do czasu studiów. Ba, patrząc na krakowskich studentów, już tęsknie. Jednocześnie nasuwa mi się wiele przemyśleń na temat studiowania i nauki w ogóle. Studenci w Krakowie wydają się być jeszcze większymi idealistami niż studenci w Rzeszowie. Myślą, że jak pokończą sto tysięcy fikcyjnych kierunków to praca im się należy. Pod tym względem w Rzeszowie ludzie są bardziej ogarnięci, mimo, że też studiują kilka kierunków (ja zresztą też tak robiłem) to mają jakąś taką większą świadomość swoich szans na rynku pracy.
            W poniedziałek wyjaśni się mniej więcej czy startuje z dwoma projektami, firmami. Jedna firma to przedsięwzięcie na całkiem poważną skalę, druga to taka próba zrobienia cze­goś żeby zarobić, dorobić, zobaczymy co z tego wyjdzie. Jade w poniedziałek na rozmowy z kumplami, z którymi zamierzam coś podziałać. Fajnie, że jesteśmy przedsiębiorczym pokole­niem, choć gdyby nie kumpel nie wiem czy wziął bym się za to teraz, skoro priorytetem dla mnie jest znalezienie stałego zatrudnienia. Firmę założył bym tak czy siak, ale jeszcze nie teraz tylko za dwa trzy lata. Ale myśle, że z taką rzeczą nie ma co czekać, im wcześniej tym lepiej. Trzeba wszystko na spokojnie przemyśleć, wydaje mi się, że nasz pomysł może wypa­lić na Podkarpaciu.

niedziela, 25 września 2011

O TYM JAK 10% i fundusz bezpieczeństwa URATOWAŁY Mi cztery litery


We wrześniu 2010, kiedy na poważnie zainteresowałem się finansową stron mojego życia (fuck, tylko dlaczego tak późno 0_o), najczęstszą rzeczą rzucającą się w oczy na blogach, stronach internetowych oraz książkach to wpisy na temat zasady oszczędzania 10% z każdej kwoty jaka trafia w moje ręce. Równo rok po wprowadzeniu zasady w życie, przyszedł czas na małe podsumowanie, a jak można zauważyć (po tytule wpisu), będę pod niebiosa wychwalał tą zasadę. 

            Wielu ludzi uważa, że w tym kraju nie ma bata żeby odłożyć cokolwiek na koniec miesiąca, bo żyje się za marne grosze. To prawda, na koniec miesiąca trudno jest posiadać jeszcze jakąś nadwyżkę finansów. Dlatego według tej zasady, kasę odłożyć należy zaraz po tym jak trafi na nasze konto. Ja trochę zmodyfikowałem ten punkt, odkładam dopiero z kwoty która zostaje mi po opłaceniu mieszkania i rachunków. W tym roku miałem bardzo niskie koszty utrzymania, mieszkałem w akademiku, w tanim mieście. Mogłem spokojnie odkładać te 10%, mimo iż czasami trzeba było sobie odmówić kilku rzeczy to praktycznie nie zauważałem braku, odłożonej kwoty. Przelew na konto oszczędnościowe sprawia mi mega przyjemność, lubię patrzeć jak cyferki na koncie rosną mimo, iż nie jest to jakieś wielkie tempo. 

W lipcu miałem możliwość powiększenia moich skarbów, wiązało się to z wyjazdem za granicę. Potrzebne mi było 600 zeta, żeby wyszykować się, załatwić sobie przejazd w jedną stronę. Jako, iż nie miałem wtedy już żadnych dochodów, skorzystałem z funduszu bezpieczeństwa na którym odłożyłem wcześniej oszczędzane pieniądze. Udało mi się wyjechać, wrócić i przywieźć dodatkowych kilka stówek. Oszczędzona przez cały rok kasa pozwoliła mi jeszcze sfinalizować wszystkie sprawy związane z zakończeniem edukacji, praca mgr, dyplomy, zdjęcia, i wszystkie inne bajery. No a w tej chwili, dzięki tym pieniądzom, przeprowadzam się do Krakowa. Odłożyłem akurat tyle żeby móc przeżyć miesiąc bez pracy, ale myślę, że w miarę szybko coś znajdę i będę mógł załatać ten fundusz bezpieczeństwa.
Przez ostatni rok zrozumiałem, że życie przypomina w jakimś stopniu prowadzenie firmy. Są przychody, wydatki (odchody:P), koszty stałe, zmienne itd. Tak, jeśli ktoś nie potrafi ogarnąć finansów we własnym życiu, to nie poradzi sobie w firmie, albo będzie generował przychody niższe niż mógłby. 

Teraz, myślę trochę o tym ile odkładać na jeszcze inne konto, mające w przyszłości być moją emeryturą. Bo nie oszukuję się myśląc, że moje pokolenie będzie miało emeryturę zapewnioną przez państwo. Jeśli samo o to nie zadbamy, to nikt za nas tego nie zrobi. Nawet niewielkie odłożone kwoty miesięcznie, mogą za 30 lat dać całkiem sympatyczny, comiesięczny zastrzyk gotówki.

            A i co ważne, ja wcale nie odkładałem zawrotnych sum pieniędzy. To było kilka dyszek co miesiąc, jednak te pieniądze potem uzbierały się w całkiem fajną kwotę pozwalającą mi na ten wyjazd za granicę. Nigdy nie wiadomo kiedy kasa będzie potrzebna, zawsze możne wpaść w ostatniej chwili taka możliwość jak mój wyjazd. 

Pieniądze otwierają wiele drzwi.

niedziela, 10 kwietnia 2011

Pisz blogora! smaruj dżemorem!



            Dziś próbowałem sobie uświadomić po co właściwie chcę blogować, co ma mi to dać, dotarłem do fajnego wpisu - pod tym adresem znalazłem artykuł na temat tego dlaczego powinniśmy pisywać blogi. Polecam, krótki ciekawy wpis tłumaczony z angielskiego przez Maćka Blizińskiego. Najbardziej spodobał mi się ten podpunkt:

* Każda osoba wśród widowni ma inny zegar i każda z tych osób jest przed tobą w pewnych względach i za tobą w innych. Sens blogowania jest taki, że decydujemy się podzielić z innymi tym gdzie akurat jesteśmy i nie śmiać się z tych którzy są za nami, ponieważ oni mogą rozumieć rzeczy których my jeszcze nie zrozumiemy przez lata, jeżeli w ogóle.

            Grunt to chyba nie pisać pod publiczke, tylko po prostu robić to dla siebie, zawsze znajdzie się ktoś kto będzie tym zainteresowany. Czasem będą to tłumy a czasami pojedyncze ziomki. Blogowanie to na pewno nie jest strata czasu.
Posiadanie możliwości swobodnego przelewania myśli na papier może być naprawdę przydatne, zwłaszcza dla osób, które mają problemy w kontaktach interpersonalnych na żywo, jak i w tym by wyrazić siebie na co dzień.
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu nie wielka garstka ludzi w skali globalnej miała możliwość zdobycia wykształcenia, dziś w tej samej skali dalej wydaje się to nieprawdopodobnie mało bo wyższe wykształcenie na świecie posiada tylko ok. 10% populacji, choć statystykę zaniżają najbiedniejsze kontynenty, to i tak jeśli posiadasz wyższe, możesz się pocieszyć, że jesteś w elicie intelektualnej świata. Wyższe wykształcenie, dostęp do materiałów edukacyjnych przez Internet sprawiają że nawet największa łajza z dostępem do sieci może stworzyć swojego bloga i zmienić coś w swoim życiu.
Inaczej sprawa wygląda jeśli chodzi o czytanie blogów, zwłaszcza teraz gdy w coraz większym stopniu jesteśmy zalewani treściami, które kompletnie nie odmienią naszego życia a zajmą czas, który bezpowrotnie ucieka (dotyczy to pewnie też tego bloga), dlatego ważna jest umiejętność przebicia się przez ten cały parszywy shit i wyłapania informacji dla nas najcenniejszych.
           
            Generalnie uważam, że blogowaniem można popełnić zamach na przeciętność. Blog może być Twoim C4 więc jeśli ociekasz przeciętnością, załóż bloga ! Będzie on tylko Twój, będzie dla ciebie tak oryginalny jak żaden inny, może być manifestacją Twojej osoby, Twoim sposobem na wyrażenie się. Nawet jeśli nikt go nie będzie czytał, pisz, zapisuj to. Za kilkadziesiąt lat na pewno będzie to wspaniała pamiątka, czy spuścizna dla kogoś tam z rodziny. Może domu nie zbudujesz, może leku na AIDS nie wynajdziesz, może książki wpływającej na sposób myślenia ludzi całego świata nie napiszesz. Za to możesz pisać swojego bloga. Coś co zostanie po Tobie. Bankowo za x czasu, ktoś będzie tym zajarany !
Mimo, że jesteś przeciętny to pamiętaj – dla kogoś, kiedyś, możesz być wyjątkowy.

P. S Wkońcu ! zdobyłem pieniądze na realizację jednego z moich celów, a mianowicie prawa jazdy. Jako, że kurs mam zrobiony potrzebna mi było tylko gotówka na dodatkowe 10 godzin żeby przypomnieć sobie co i jak oraz na zapłacenie za sam egzamin. Muszę wkońcu doprowadzić coś do końca, przynajmniej jedną rzecz, jeden mały sukces! 

P.S 2. Zarzucam klikanie w buxach, zostaje tylko przy jednym. Musiałem się na własnej skórze przekonać, że to pic na wode. Cały chuj tam można zarobić tak naprawdę. Tak więc jak ktoś zaczyna przygodę z tego typu zarobkiem, to nie jarajcie się za nadto. Przekonajcie się sami przez kilka miesięcy z czym to się je, a potem porzućcie bez zbędnego zawodu :) pozdro

czwartek, 7 kwietnia 2011

Światło w tunelu


Minął kwartał od założenia bloga, który miał być owocem moich przemyśleń, zapisem podróży przez finanse i rozwój osobisty. O ile te tematy staram się ogarniać o tyle nie dokumentuje tego niestety. Z jednej strony nie chce tworzyć wpisów których pełno na innych blogach, z drugiej nie chce żeby był to swego rodzaju pamiętnik. No ale, w zasadzie to mój blog więc mogę robić tak jak mi się podoba.
            Zastanawia mnie też czy jest sens pisania celów do których realizacji kompletnie się nie przykładam, przydała by mi się motywacja do dokańczania każdej ze spraw jakiej się podejmuje. A tak to przekładam cele na tekst, jest on na stronie, i w zasadzie tam zostaje, bo nie mam go w głowie. Ciężko się przełamać, im mam wiecej wolnego czasu przez brak zajęć na uczelni tym mniej poświęcam go na konkretne rzeczy a czas spierdala niemiłosiernie wręcz. Nie wiem co już mam robić żeby zmotywować się do czegokolwiek. Nie, że narzekam, tylko zdaje sobie sprawę z tego jak bardzo jest ze mną źle, dobrze że to zauważam, tak myśle, i to jest plus. W przyszły tydzień musze ogarnąc magisterkę i wkońcu dowiedzieć się jak moja sytuacja z prawkiem jazdy wygląda obecnie, ile wyniesie mnie dokończenie tej sprawy. Czuję że potrzebuje jakiegoś sukcesu, choćby małego bo ostatnio nie robie nic co mogło by taki sukces przynieść, a tyle planów do realizacji mam że głowa mała.
Do dzieła człowieku !!!