We wrześniu 2010, kiedy na poważnie zainteresowałem się finansową stron mojego życia (fuck, tylko dlaczego tak późno 0_o), najczęstszą rzeczą rzucającą się w oczy na blogach, stronach internetowych oraz książkach to wpisy na temat zasady oszczędzania 10% z każdej kwoty jaka trafia w moje ręce. Równo rok po wprowadzeniu zasady w życie, przyszedł czas na małe podsumowanie, a jak można zauważyć (po tytule wpisu), będę pod niebiosa wychwalał tą zasadę.
Wielu ludzi uważa, że w tym kraju nie ma bata żeby odłożyć cokolwiek na koniec miesiąca, bo żyje się za marne grosze. To prawda, na koniec miesiąca trudno jest posiadać jeszcze jakąś nadwyżkę finansów. Dlatego według tej zasady, kasę odłożyć należy zaraz po tym jak trafi na nasze konto. Ja trochę zmodyfikowałem ten punkt, odkładam dopiero z kwoty która zostaje mi po opłaceniu mieszkania i rachunków. W tym roku miałem bardzo niskie koszty utrzymania, mieszkałem w akademiku, w tanim mieście. Mogłem spokojnie odkładać te 10%, mimo iż czasami trzeba było sobie odmówić kilku rzeczy to praktycznie nie zauważałem braku, odłożonej kwoty. Przelew na konto oszczędnościowe sprawia mi mega przyjemność, lubię patrzeć jak cyferki na koncie rosną mimo, iż nie jest to jakieś wielkie tempo.
W lipcu miałem możliwość powiększenia moich skarbów, wiązało się to z wyjazdem za granicę. Potrzebne mi było 600 zeta, żeby wyszykować się, załatwić sobie przejazd w jedną stronę. Jako, iż nie miałem wtedy już żadnych dochodów, skorzystałem z funduszu bezpieczeństwa na którym odłożyłem wcześniej oszczędzane pieniądze. Udało mi się wyjechać, wrócić i przywieźć dodatkowych kilka stówek. Oszczędzona przez cały rok kasa pozwoliła mi jeszcze sfinalizować wszystkie sprawy związane z zakończeniem edukacji, praca mgr, dyplomy, zdjęcia, i wszystkie inne bajery. No a w tej chwili, dzięki tym pieniądzom, przeprowadzam się do Krakowa. Odłożyłem akurat tyle żeby móc przeżyć miesiąc bez pracy, ale myślę, że w miarę szybko coś znajdę i będę mógł załatać ten fundusz bezpieczeństwa.
Przez ostatni rok zrozumiałem, że życie przypomina w jakimś stopniu prowadzenie firmy. Są przychody, wydatki (odchody:P), koszty stałe, zmienne itd. Tak, jeśli ktoś nie potrafi ogarnąć finansów we własnym życiu, to nie poradzi sobie w firmie, albo będzie generował przychody niższe niż mógłby.
Teraz, myślę trochę o tym ile odkładać na jeszcze inne konto, mające w przyszłości być moją emeryturą. Bo nie oszukuję się myśląc, że moje pokolenie będzie miało emeryturę zapewnioną przez państwo. Jeśli samo o to nie zadbamy, to nikt za nas tego nie zrobi. Nawet niewielkie odłożone kwoty miesięcznie, mogą za 30 lat dać całkiem sympatyczny, comiesięczny zastrzyk gotówki.
A i co ważne, ja wcale nie odkładałem zawrotnych sum pieniędzy. To było kilka dyszek co miesiąc, jednak te pieniądze potem uzbierały się w całkiem fajną kwotę pozwalającą mi na ten wyjazd za granicę. Nigdy nie wiadomo kiedy kasa będzie potrzebna, zawsze możne wpaść w ostatniej chwili taka możliwość jak mój wyjazd.
Pieniądze otwierają wiele drzwi.