czwartek, 13 października 2011

Przeprowadzka do Krakowa

W końcu coś się udało ! Tak jak postanowiłem, tak zrobiłem. W piątek przeprowadzi­łem się do Krakowa. Zawsze uważałem, że ciągle trzeba iść do przodu, bo stojąc w miejscu nigdzie dojść nie można. No i w związku z tym zapadła decyzja o przeprowadzce. Kraków to z jednej strony większy rynek pracy, no ale z drugiej, większa konkurencja. Myślę, że jakoś dam rade. Daje sobie miesiąc, góra dwa, na znalezienie pracy. Nie byle jakiej pracy tylko konkretnej. Jeśli w ciągu półtora miesiąca nie znajde pracy takiej jaka mi się podoba, zatrud­nie się gdzieś gdzie mi się nie podoba, np. call center :/
            Grunt żeby nie siedzieć w domu, zarobić jakiś kwit, dzięki czemu pokończyć jakieś kursy. Nie ukrywam, że na ratowniku WOPR mi teraz najbardziej zależy. Zobaczymy jak to będzie, najważniejsze, że mi się chce, bo mimo wszystko, sądząc po opiniach znajomych o moim wyjeździe, nie każdy miał by na tyle odwagi by odciąć się od przeszłości i zostawić za sobą to wszystko co budowało się przez 5 ostatnich lat. Nie jestem nadto sentymentalny więc jakoś mi nie szkoda przeszłości, choć wiadomo, gdy wpadnę w rutynę pracy to zatęsknię do czasu studiów. Ba, patrząc na krakowskich studentów, już tęsknie. Jednocześnie nasuwa mi się wiele przemyśleń na temat studiowania i nauki w ogóle. Studenci w Krakowie wydają się być jeszcze większymi idealistami niż studenci w Rzeszowie. Myślą, że jak pokończą sto tysięcy fikcyjnych kierunków to praca im się należy. Pod tym względem w Rzeszowie ludzie są bardziej ogarnięci, mimo, że też studiują kilka kierunków (ja zresztą też tak robiłem) to mają jakąś taką większą świadomość swoich szans na rynku pracy.
            W poniedziałek wyjaśni się mniej więcej czy startuje z dwoma projektami, firmami. Jedna firma to przedsięwzięcie na całkiem poważną skalę, druga to taka próba zrobienia cze­goś żeby zarobić, dorobić, zobaczymy co z tego wyjdzie. Jade w poniedziałek na rozmowy z kumplami, z którymi zamierzam coś podziałać. Fajnie, że jesteśmy przedsiębiorczym pokole­niem, choć gdyby nie kumpel nie wiem czy wziął bym się za to teraz, skoro priorytetem dla mnie jest znalezienie stałego zatrudnienia. Firmę założył bym tak czy siak, ale jeszcze nie teraz tylko za dwa trzy lata. Ale myśle, że z taką rzeczą nie ma co czekać, im wcześniej tym lepiej. Trzeba wszystko na spokojnie przemyśleć, wydaje mi się, że nasz pomysł może wypa­lić na Podkarpaciu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz